poniedziałek, 4 marca 2019

Epilog



   Tego roku jesień była wyjątkowo szara i pochmurna.
Chłodny wiatr bezlitośnie zrywał z ogołoconych drzew ostatnie pozostałości śladów po słonecznym lecie. Żółte liście jak w popłochu wirowały w powietrzu, nim finalnie udawały się na spoczynek wśród całych setek swoich opadłych już dawno temu towarzyszy.
  Dorosła kobieta po raz kolejny podniosła dłoń, by utrzymać galopujące wokół twarzy kosmyki różowych włosów w ryzach. Zaczesała je za ucho, by za chwilę, znowu jakiś zbłąkany powiew porwał je do szaleńczej zabawy, której ta nie miała już siły powstrzymywać.
  Westchnęła, choć dźwięk ten całkowicie zginął wśród złowieszczych świstów wiatru. Leżący na barkach, ocieplany płaszcz w kolorze mocnej czerni stłumił gest opadających bezsilnie ramion.
  Stała bez ruchu, pośrodku pustkowia które napawało ją wyjątkową melancholią i żalem; posucha którą miała w głowie współgrała z ogromną dziurą, od lat widniejącą w sercu. Zrobiła głęboki wdech, wyczulając zmysł.
Tak. Zapewne miała rację. Zapach tego miejsca był jej znajomy - pachniał niczym stracone szanse, jak przetarte i zgubione bez śladu lata i nadzieje.
 Czując w sobie narastającą rozpacz, bezsilnie zacisnęła dłonie a wtedy...
    - Ał, mamusiu! Zgniatasz mi rączkę!
Natychmiast rozluźniła uścisk, bezwonnie spoglądając w dół, na istotę której czyste, niezmącone skazą oczy całkiem podobne wyrazem do spojrzenia niej samej sprzed lat, patrzyły wprost na nią, nieco się dziwując. Dziecięca buźka wyrażała powagę, także usta pozostawały zamrożone.
  Na ten widok Sakura mimowolnie zadarłą jeden kącik warg do góry, w wyrazie ogromnej aprobaty, poniekąd rozczulenia. Córka zawsze starała się dostosować do sytuacji, choć chwilami nieświadomie wyglądała tak komicznie w swoim dziecięcym uporze, usilnej próbie zaimponowania dorosłym.
W istocie dziewczynka o czarnych niczym nocne niebo oczach, oraz ciemnych włosach regularnie skracanych na wysokości ramion, zawsze w równej linii, była stworzeniem bardzo, jak na swój wiek, dojrzałym. Poczucie obowiązku oraz przeważny brak zwykłych, dziecięcych odruchów takich jak znużenie czy niechęć - które przeważnie towarzyszą przeciętnym czterolatkom w głębi ducha niezmiernie Sakurę niepokoił.
  Dzieci nie lubią przebywać w miejscach, w którym się obecnie znajdują. Tymczasem ona, licząca sobie nie więcej niż 94 centymetry wzrostu, z wyprostowanymi pleckami i drobnymi paluszkami wczepionymi w dłoń matki, stała bezsłowa i spoglądała przed siebie. A jej króciutkie, rzadkie włoski powiewały na wietrze z równym entuzjazmem, z jakim czyniły to długie, różowe kosmyki jej rodzicielki.
  Kobieta przeniosła wzrok z postaci dziecka, ponownie spoglądając przed siebie. Tym razem jednak już nie westchnęła, podobnie jak jej oczu nie zaćmił żaden odcień przygnębienia. W głębi serca jednak czuła ten znajomy uścisk; chwyt, który powoli przemieszczał się ku krtani, by w znajomy sposób objąć ją, pozbawiając tchu.
 Ten napis, wygrawerowany starannie na kamiennej, ciemnej płycie zawsze przyprawiał ją o zimne dreszcze; niósł ze sobą również masę wspomnień.
 Cmentarz Klanu Uchiha który poświęcono tylko i wyłącznie jego martwym członkom znajdował się na peryferiach, tuż przy zachodniej granicy Wioski Liścia do której bardzo rzadko zapędzali się mieszkańcy osady i który do niedawna pełnił funkcję wyłącznie upamiętniającą. Spoczęli na nim wszyscy, którzy tamtego dnia stracili swoje życia. A miejsce pochówku każdego z nich, upamiętniała czarna niczym ich oczy, granitowa tablica.
Niechybne zrządzenie losu doprowadziło jednak do tego, że oto kilka lat temu pojawiła się na nim nowa, całkiem świeża mogiła.
I to przed nią właśnie teraz stała.
  - Czy kiedykolwiek zapomnę…? - spytała, choć jej szept z ledwością przedarł się przez szalejącą wichurę.
  - Zapewne nigdy - odpowiedział jej głęboki, męski ton. Mężczyzna zajmujący do tej pory miejsce przy jej prawym boku, teraz głęboko zamyślony odwrócił się, postępując kilka kroków przed siebie. Sakura wolnym krokiem podążyła tuż za nim, prowadząc za sobą szybko stąpającą dziewczynkę, która jednak nie odezwała się ani słowem. Miejsce nie było jej obce, podobne jak uczucia mu towarzyszące, a jednak zawsze czuła się tak samo zaintrygowana.
 Mężczyzna zatrzymał się dopiero przed jednym ze starszych pomników, który jednak - w przeciwieństwie do większości - pozbawiony był brudu, zwiędłych kwiatów i dawno zapomnianych zniczy.
  Na tym grobie paliła się świeczka. Zaś na surowym, zimnym kamieniu leżała w samotności jedna, biała róża.
  - To była ta dziewczyna, prawda? - zapytała różowowłosa, spoglądając na towarzysza ze współczuciem i żalem - Ta, o której tyle mi opowiadałeś?
  - ...Byłem u niej… jako pierwszej.. - orzekł, z bólem podnosząc twarz ku górze. Miał zamknięte oczy i gorzko wykrzywione usta, usiłując ukryć te emocje pod naporem czarnych włosów ; a jednak z jego skrytego oblicza Sakura bez trudu odczytała niebotyczne udręczenie.
 Wykonała ruch świadczący o chęci złapania go za rękę, lecz pewna mała dłoń zdecydowanie ją w tym ubiegła.
  - Wujku Itachi, nie martw się! - odpowiedziała najpoważniejszym i najtwardszym głosem, na jaki ją było stać w swojej dziecięcej beztroskości -  Wiesz, co ja myślę?
  Starszy Uchiha uśmiechnął się z rozbawieniem, zrobiwszy to szczerze i całkowicie naturalnie. Ukucnął, chcąc być na równi z tą przebojową kobietką, którą szczerze uwielbiał, po czym dosłownie zamienił się w słuch.
  - Ja myślę, że takie osoby jak ona, jak ta, ta - wytężyła wzrok, lekko mrużąc oczka - … I….z….u… Izu… m…
 - Izumi - odpowiedział jej delikatnie
 - Ja sama wujku! Ja sama!
Sakura aż dyskretnie parsknęła śmiechem, co oczywiście natychmiast spotkało się z gniewnym zmarszczeniem noska. Mała dyktatorka bezkompromisowo sprowadziła najstarszego członka Klanu Uchiha do parteru, absolutnie nie wydając się tym faktem szczególnie przejętą i zaraz najwyraźniej uczyni to również ze swą krnąbrną matką.
  - Dobrze dobrze, ty sama - poddał się, powodując kolejne parsknięcie chichotu gdzieś z góry.
  - Mamo! To poważna sytuacja!
Tylko tego brakowało, by zaczęła im tu za chwilę grozić palcem. Sakura wręcz nie potrafiła się nie uśmiechnąć na tą myśl, aczkolwiek całkiem rozważnie powstrzymała się przed wydawaniem jakichkolwiek odgłosów.
 - A więc, ja myślę, że ta Pani Izumi to ona jest z Tobą cały czas, wiesz? Mam takie przeczucie, że ciągle za Tobą chodzi! Czy ona nie miała czasem czarnych włosów?
 - O tak.
Itachi z pełną powagą pokiwał głową, nie dodając jednak, że przecież wszyscy członkowie rodziny szczycili się tym niechlubnym kolorem.
  - No to na pewno ją widziałam nawet kilka razy!
  - No co ty mówisz?! - Udał zszokowanego, co w dziecięcych oczach musiało jednak wypaść zupełnie naturalnie.  Naprawdę?
  - Jestem pewna!
  - No, to w takim razie nie mam co się smucić! - Z tymi słowami podniósł dłoń, starym zwyczajem uderzając palcami prosto w czółko dziewczynki. Uśmiechnął się przy tym ciepło, po chwili dodając : - Daj mi znać, gdy zobaczysz ją następnym razem, dobrze? Bardzo chętnie zamienię z nią słówko
  - Mhm, jasne! - Dziewczynka pocierając dłonią miejsce stuknięcia, ochoczo skinęła głową.
Itachi wstał, już ponad postacią siostrzenicy wymieniając się z Sakurą rozbawionymi spojrzeniami. Tymczasem mała ponownie wytężyła wzrok, usiłując dostrzec coś z daleka.
  - Co chwile mrużysz oczka kochanie. - zauważyła różowowłosa, od razu pochylając się i zaglądając prosto w czarne zwierciadła swojego dziecka - Chyba trzeba będzie niebawem zbadać ci wzrok.
 - Oj tam oj tam mamo. - Czterolatka wycofała głowę z opiekuńczego uścisku i rozejrzała się dookoła - Jesteśmy tu już tak długo, a Naori dalej nie ma! I taty też! Przecież mieli przyjść, tak mówiłaś!
 - No cóż, tak mi się wydawało. Przecież mówiłam im kilka razy, że dzisiaj...
 - Na pewno poszli potrenować. I jestem pewny, że pamiętają o dzisiejszym dniu. - przerwał jej stanowczo Itachi, naraz wskazując na coś ręką - Spójrzcie, idą. Albo… hm..
 - Raczej biegną, wujaszku. - dopowiedziała cichutko Sarada, znowu mrużąc oczy
 - A raczej to Sasuke biegnie, a Naori skacze po grobach. Matko święta - Sakura w dramatycznym geście złapała się za głowę
 - Jak cię złapię, to cię zabije. Przyrzekam! - dobiegł ich trójkę głośny, wściekły, męski krzyk.
Wszyscy wiedzieli, do kogo należał i o dziwo, odkąd Naori uzyskała wiek zobowiązujący do komunikowania się pełnymi zdaniami, owy ton występował u Sasuke zatrważająco często.
  - Nie obiecuj nie obiecuj, tatko! Dawaj! Rozruszaj te stare kości! - Naori skończyła w tym roku siedem lat i rosła na obiecującą, utalentowaną, wysoką i filigranową kunoichi. Już teraz cechowała się zawyżonymi umiejętnościami, biegłością tajjutsu oraz… ognistym temperamentem.
Niezaprzeczalnie po matce, jak zwykł to mawiać Sasuke.
  Dziewczynka wyskoczyła wysoko w górę, lądując prosto na miejscu spoczynku jakiegoś szanownego jegomościa.  
 - O! Złapałeś zadyszkę, widzę! Ledwo dychasz! - torpedowała bez przerwy, raz po raz obracając się w stronę ojca, który lawirując pomiędzy grobami, starał się jak najmniej je dezelować.
  - Złaź z tych grobów, nie będę się powtarzał!
  - Mówisz to już czwarty raz! - Dziewczynka o długich, charakterystycznie krzaczastych włosach, których Sakura za żadne skarby świata nie mogłą okiełznać, a których ścięcia zdecydowanie odmawiała sama powódka, dosłownie fruwała nad całym cmentarzem, śmiejąc się w głos.
Tymczasem Sakura była już o krok od wyrwania sobie całą garścią kępki swojego różowego dziedzictwa.
  - Mamo, ona nas pogrąży - Sarada starała się być dyskretna, w konsekwencji jednak jej całkiem głośny szept dotarł również do uszu Itachiego, który na tą chwilę wyglądał na osobę, która nie wiedziała czy ma się śmiać, czy płakać. - Mamoo, bo nie można tak skakać po grobach, prawda?
 - Nie kochanie, nie można - Głos kobiety zabrzmiał takim wyobcowaniem, jakby Sakura od tej chwili była już jedną nogą na tamtym świecie
  - A więc przez nią pójdziemy teraz do więzienia?
  - Myślę, że nie będzie aż tak źle. Ale mogą nas za to okrzyczeć.
  - Mam Cię, piekielnico! - Głos Sasuke, mimo tego, że kipiał ognistą furią wściekłości miał w sobie również coś z odłamu ekscytacji. - Chodź no tu, wybierz sobie gdzie mam Cię zakopać!
Stalowy chwyt za ramię był na tyle nieprzejednany, że nawet taka bojowniczka ruchu oporu anty-rodzicielskiego jak Naori, nie mogła nic na niego poradzić. Wierzgała się więc tylko przez pierwszą minutę, już później pozwalając ojcu ciągnąć się na siłę w stronę stojącej w bezruchu trójki, tworzącej jej całą rodzinę. Lecz ani przez chwilę nie zrezygnowała z oburzonej miny.
 Takim oto sposobem wszyscy znaleźli się w komplecie, każdorazowo wyrażając zupełnie inną mimikę twarzy.
   I o ile Sasuke był cały czerwony, zapewne od nerwów oraz wysiłku, tak Sakura przedstawiała zupełną odwrotność, będąc bladą niczym większość chmur widniejących tego poranka na nieboskłonie.
  - Tata! - zapiszczała mała Sarada i gdy tylko ten znalazł się w zasięgu jej krótkich rączek, natychmiast wtuliła się mocno w ojcowskie nogi.
 - Grzeczna córka! - zaśmiał się, wolną z rąk kładąc na maleńkiej główce. Z czułością poczochrał rzadkie, ciemne włoski.
Błogostan nie mógł jednak trwać wiecznie.
  - Wy, wasza dwójka! - grzmotnęła ni z tego ni z owego Sakura, naraz spoglądając na Sasuke oraz Naori spod zmrużonych powiek. Kobieta założyła ręce na piersi, zupełnie zapominając o swojej wcześniejszej niedyspozycji - Gdzie zniknęliście z samego rana?! Przecież dobrze wiedzieliście, że dzisiaj wybieramy się wszyscy na cmentarz!
  - Poszliśmy potrenować! - zaoponowała natychmiast Naori, tak, jakby owe zdanie miała przygotowane już od dawna, czekając jedynie na moment szybkiego wystosowania obrony - Wyszliśmy z domu bladym świtem, żeby nikogo z was nie obudzić. Ja uważam, że to było bardzo zaszczytne z naszej strony i, że powinnaś nam podziękować, bo mogłaś sobie dłużej pospać!
  - Jak cię kopnę zaraz w tyłek! A ty, Sasuke?! Nie mogłeś chociaż napisać jakiejś kartki, cokolwiek? Wiesz, jak się martwiłam?!
  - Tak mnie męczyła i dręczyła, że zupełnie o tym zapomniałem.
Sakura wyrzuciła w górę obie ręce, po czym teatralnym gestem złapała się za głowę
  - Boże, co ja z wami mam!
  - Radość! - zaszczebiotała mała Sarada
  - Szczęście - dopowiedział figlarnie Sasuke
  - I przynajmniej się nie nudzisz - dodała na dobitkę pyskata Naori, pieczętując zdanie łobuziarskim uśmieszkiem - A tak w ogóle to muszę wam powiedzieć, że robię się coraz lepsza w walce!  
  - Ciekawe, kto ci takich rzeczy naopowiadał... - burknął nieco sceptycznie Sasuke, a ponieważ miał już wolne obie dłonie, porwał na ręce swoją najmłodszą córkę, która aż zapiszczała z entuzjazmem. Sarada dumnie zasiadła ojcu na barkach od tej chwili obserwując świat z wysoka.
Wszyscy, cała rodzina powoli zaczęła kierować swoje kroki w stronę wyjścia z cmentarza.
  - Sam mi tak dzisiaj powiedziałeś! - Naori wydawała się poruszona do żywego
  - Nie przypominam sobie niczego takiego.
  - Tato!
Zapadła bardzo przelotna cisza
  - A kiedy w końcu odpieczętujecie moje prawdziwe umiejętności? - spytała, jak zwykła to czynić po osiem razy dziennie, przy każdej nadarzającej się okazji - Zrobicie to, gdy już opanuje te wszystkie techniki klanu?
  - Zrobimy to, gdy będziesz na to gotowa
  - Kiedy ja już jestem!
  - Zapewniam cię, że jeszcze nie.
  - A już na pewno my nie jesteśmy na to gotowi - wymamrotała ponuro Sakura, pamiętając każdy szczegół z momentów, gdy Naori jeszcze za niemowlaka przywdziewała na swoje oczy krwiście czerwoną poświatę Sharingana. Aż się wzdrygnęła, wyobrażając sobie co mogłoby się dziać teraz, gdy z niezbyt górnolotnym rozumkiem córki szła w parze niepohamowana ochota poznawania świata i grania wszystkim na nosach.
  - To niesprawiedliwe! - oburzyła się,siedmiolatka, czego konsekwencją były natychmiastowe, różowe wybroczyny na policzkach - Przecież nie musicie się mnie bać, nie zrobię wam krzywdy i nie pozabijam członków klanu, tak jak zrobił to Wujek Itachi ze wszystkimi tu obecnymi o, na tym cmentarzu!
Cała dorosła trójka jak szła, tak stanęła wryta. Itachi na krótki okres zatracił zdolność oddechu, w wyniku czego gwałtownie się rozkaszlał, Sasuke zachwiał się, jakby Sarada na jego barkach ważyła setki ton, za to Sakura aż szeroko otworzyła usta, wpatrując się w najstarszą córkę z takim niepohamowanym szokiem, że ciężko było jej się z tego dźwignąć.
  - Co ty powiedziałaś? - jako pierwszy ze wstrząsu wydostał się Młodszy Uchiha. Stał pewnie na nogach, spoglądając z góry prosto w oczy wzburzonej przez gniew Naori. Ta z kolei hardo wyprostowała plecy
  - Przecież ja dobrze wiem dlaczego rok w rok przychodzimy tutaj, na ten cmentarz i składamy wszystkim hołd.
 - A skąd ty w ogóle wiesz takie rzeczy? - wydusiła jej rodzicielka, choć wypowiadanie słów przychodziło jej z trudem. - Kto ci to powiedział?
Przecież aż do tej pory ani w klanie, ani tym bardziej wśród granic wioski nikt nie ważył się mówić o wydarzeniu, które kilka lat temu zmiotło z powierzchni ziemi niemal cały ród dzierżący sharingana. Był to temat tabu, nie tylko ze względu na Itachiego, natenczas postawionego pod ścianą.
Ta historia po prostu nie nadawała się dla uszu tak młodych dziewczynek. Jeszcze dzieci.
Tymczasem Naori o wszystkim wiedziała. W dodatku, nie od wczoraj.
Sakura była wstrząśnięta i po części załamana. Tak długo starała się przecież trzymać córki pod szklanym kloszem, gdzie nie docierały zmazy podłej przeszłości.
  - Nikt mi tego nie powiedział, mamo - Dziewczynka uspokoiła się. Westchnęła cichutko i rzuciła okiem na rozciągający się krajobraz, stanowiący dziesiątki wzniesionych ku niebu pomników. Podejrzanie dłuższą chwilę zatrzymała wzrok na jakimś punkcie, jednak już po chwili twardo zadzierała głowę w stronę rodziców  - Takie rzeczy po prostu się wie. Słyszy się je, wchodząc do tego miejsca. Czuje się atmosferę. Aurę gniewu, żalu albo przebaczenia. Czasami tak to przecież jest, prawda? Wy tego nie czujecie?
Dorośli wymienili ze sobą sparaliżowane szokiem spojrzenia. Naori w tym samym czasie zachowywała się jak gdyby nigdy nic; tak, jakby miała do czynienia z chlebem powszednim.
To zaobserwowane zjawisko niemożnie strwożyło nie tylko jej matkę, ale także ojca oraz wuja. W tamtej chwili cała trójka uświadomiła sobie, że oto przeoczyli coś bardzo, bardzo ważnego. I że te wszystkie przesmyki dawane im nieświadomie przez Naori wcale nie musiały okazać się jedynie naiwną, dziecięcą wyobraźnią.
 Sasuke dobrze pamiętał, jak dziewczynka głośno i histerycznie płakała gdy przyszło jej spędzić trochę czasu z członkami jego byłej drużyny, Taki. Każdorazowo trzymała się z daleka od Juugo, a gdy nieopatrznie znajdowała się zbyt blisko jego osoby, wpadała w niemożliwą do opanowania panikę. Płacząc, zawsze powtarzała że w tym Panu coś krzyczy, krzyczy coś strasznego.
Wtedy wszyscy uznali po prostu, że to barczysta postura mężczyzny wzbudza w niej taki strach.
Teraz jednak cała sytuacja nabrała dla jej ojca, Sasuke, całkiem nowego znaczenia.
Nie tylko jemu z resztą rozjaśniło się wiele podobnych zdarzeń.
  - Ale nic się nie obawiaj, wujaszku! - Siedmiolatka poczuła się w obowiązku, by wytłumaczyć wcześniej rozpoczętą kwestię - Ja się wcale ciebie nie boję, wiem, że nie zrobiłeś tego z własnej woli.
  - Matko boska. A to skąd wiesz…? - Sakura była już bliska popadnięcia w czarne odmęty rozpaczy. Zrozumiała bowiem, że jako matka, ostoja wsparcia i spokoju dla swojego dziecka poległa na całej linii.
Chyba tylko obecność Sasuke zaraz przy jej boku i to, że w wyrazie wsparcia podtrzymywał ją w tali utrzymywało ją jeszcze w pionie.
  - Słyszę różne rzeczy kiedy zasypiam. A we śnie, bywam we wielu miejscach.
 I jeżeli wszyscy myśleli, że nie może być już gorzej rezolutna Naori bardzo szybko wyprowadziła ich z tego niewybaczalnego błędu, po czym uśmiechnęła się szeroko i ruszyła przed siebie dziarskim krokiem.
  - Mój Boże, jak bardzo ją zawiedliśmy? - wyszeptała rozpaczliwie Sakura, wątek przeznaczając jedynie do uszu Sasuke, który z kolei powoli pokiwał głową na boki. - Sasuke, przecież my powinniśmy być przy niej i wszystko jej wytłumaczyć, tymczasem…
  - Poradziła sobie sama, tak jak zawsze bo to dzielna, odważna dziewczyna - dopowiedział ze stanowczością, delikatnie ucałowując skroń swojej żony
  - Mamusiu, ale o co tutaj chodzi?
W tym wszystkim zapomnieli o obecności najmłodszej latarośli, która dumnie zajmując najszlachetniejsze z miejsc właśnie spoglądała na nich z góry, wzrokiem który nie do końca pojmował powagę sytuacji.
  - Nic takiego skarbie - Sasuke złapał małą za kolanka i starając się robić dobrą minę do złej gry, ruszył przed siebie od czasu do czasu podskakując lekko, co spotykało się z ogromną aprobatą małej, która mocno wczepiona w jego włosy, chichotała głośno.
Tymczasem Naori znowu powiodła wzrokiem w ów tajemnicze miejsce, intensywnie wypatrując czegoś między drzewami. Finalnie wzruszyła jednak ramionami, tracąc zainteresowanie.
  - No mamusiu, chodź! Nie zostawaj w tyle! - zawołała Sarada
  - No właśnie, dawaj mamo! Żwawiej, bo nie zajdziemy do domu przed północą! - wtrąciła starsza, wciskając dłonie do kieszeni
     I gdy wszyscy oddalili się o parę kroków, Sakura po raz ostatni nieznacznie odwróciła głowę do tyłu chłonąc oczami napis, wyryty na najnowszym pochówku.
   Madara Uchiha.
Poczuła chłód. Imię to niosło za sobą wszystko, co było, a co z ulgą mogła zrzucić ze swoich barków, gdy jego zapieczętowane ciało znalazło się głęboko pod ziemią, tu, w miejscu gdzie będzie można mieć nad nim ciągłą, wieczną już pieczę.
  - Mamo, czy ty mnie w ogóle słuchasz?  
Haruno z marszu przywdziała na twarz ciepły uśmiech nakierowując wzrok w stronę Naori, która właśnie wpatrywała się w nią z ożywieniem.    
 - Ależ oczywiście. Właśnie opowiadałaś o tym, że udało ci się na dzisiejszym treningu opanować nową, ognistą technikę.
 - Potrzebuję jeszcze trochę czasu by dojść z nią do perfekcji, ale jestem pewna, że już niedługo mi się to uda! A wtedy nauczę się następnej i następnej i następnej, aż stanę się niepokonanym ninją, a z walk będę powracać na czele swojej drużyny!
  - No, albo na ich tarczy - dopowiedziała grobowym tonem Sarada, co w połączeniu z jej poważną miną zabrzmiało naprawde komicznie.
Naori jednak generalnie nie uginała się pod słodkością siostry, wobec czego teraz zadarła głowę i spojrzała na nią z wyrzutem
   - Jeszcze zobaczysz! Będziesz kupowała cole z moim wizerunkiem!
   - To byłyby najgorzej wydane pieniądze
   - Ty mała, wredna zołzo…. !
   - Naori, nie zwracaj się tym tonem do siostry! - Huknął natychmiast Sasuke, łypiąc na starszą córkę z ostrzeżeniem. Ponad jego głową Sarada w tym czasie nonszalancko i bez konsekwentnie wystawiała starszej język
  - Sarada chowaj ten jęzor, bo zaraz będziesz szła do domu na własnych nogach! - zainterweniowała Sakura, groźnie grożąc młodszej palcem
Obydwie wymamrotały coś pod nosem, a jednak na krótko zapadła wysławiona, błogosławiona chwila ciszy.
Sasuke z Sakurą bezgłośnie odetchnęli z ulgą. Nareszcie ulotny, krótki, nietrwały moment wyciszenia… Zetknęli ze sobą swoje dłonie, splatając je w mocnym, nierozerwalnym uścisku.
 W świetle promieni jesiennego słońca, gdzieś w przelocie błysnęły dwie obrączki dumnie zdobiące palce nie tak młodego już małżeństwa.
  - A czy wspominałam już o tym, jakie pieśni cały świat będzie wyśpiewywał na moją cześć?! - odezwała się znienacka Naori, zasypując entuzjazmem każdego ze słuchaczy - Będą nimi grzmiały wszystkie pola bitwy, które wygram! Już niemal słyszę ich bohaterską melodię w uszach!
  - Anielski orszak niech twą duszę przyjmie… - zanuciła ponuro Sarada.
 Itachi, idąc z tyłu i z dumą przypatrując się całej nieco hałaśliwej bandzie, zaśmiał się głośno. Po chwili dorównał im kroku, krocząc łeb w łeb z Naori, która najwyraźniej celowo przyspieszała, czując nadchodzący zew rywalizacji
  - Dobrze mieć wsparcie w rodzeństwie. Prawda, Sasuke?
  - Itachi, nas w to nie mieszaj - mruknął, kręcąc głową - Poza tym przypominam ci, że nadchodzą piąte urodziny Sarady a ty zdeklarowałeś się być kierownikiem całej imprezy.
  - Ja też obiecałam wujkowi, że pomogę! - Naori wyszczerzyła się szeroko, co w jej wykonaniu mogło oznaczać coś złego, albo bardzo złego
  - No to pójdziemy z torbami - wyszeptała z bólem Sakura, spoglądając ciężko w stronę Sasuke
 - Albo cała posiadłość wyleci w powietrze. - zaproponował po chwili namysłu
 - Lub spłonie - wymamrotała niemrawo Sarada
 - Robimy zakłady?
Uroczą pogawędkę przerwało głośne sapnięcie. Naori szła nabzdyczona jak osa, ponieważ chwilami wybitnie nie znała się na żartach. Generalnie Wybrane Dziecko wychodziło z przekonania, że bawią ją jedynie żarty nie dotyczące niej samej.   
  - Paskudni z was rodzice - stwierdziła kwaśno, odwracając głowę
  - Co prawda to prawda - podłapał wesoło Itachi, zgarniając bratanicę pod ramię i przyciągając ją do swojego boku - Ale przynajmniej wujaszka masz w dechę, co nie?
  - W deche? - parsknęła rozbawiona - Wujku, kto teraz używa takich zwrotów?
  - Wujek chciał przykozaczyć - Na dobijające stwierdzenie małej Sarady nie trzeba było długo czekać. - Ale nie wyszło.
Co jak co, ale ten mały człowiek posiadał naprawdę wybitnie uszczypliwe poczucie humoru.
  Idąc tak w piątkę po Konoszańskich ulicach znak Uchiha wygrawerowany na plecach każdego z nich bezkompromisowo budził podziw wszystkich mieszkańców.


  [Tydzień później. Dzień urodzin Sarady]

  - Ahhh, pogoda jest doprawdy idealna! - Sakura stanęła w oknie, uszczęśliwionym wzrokiem dosłownie chłonąc krajobraz rozciągający się u stóp posiadłości. Mało brakowało a z jej piersi wydarłoby się rozkoszne westchnięcie.
 - Mamo, przecież pada. - Ton Sarady stojącej zaraz przy jej nodze przedstawiał się dość grobowo.
  - Otóż to skarbie - Pani Uchiha pochyliła się, z krótkim sapnięciem unosząc już nie tak lekką pięciolatkę na ręce. Wyprostowała plecy, posyłając córce ciepły uśmiech. Ruszyła w stronę salonu -  Zrobimy ci urodziny tutaj, w domu a to oznacza, że Twoja lekkomyślna siostra nie zapragnie pokazywać wszystkim swoich umiejętności władania Katonem No Jutsu. A więc włosy nikogo nie zajmą się ogniem, tak jak poprzednim razem stało się to z czupryną Suigetsu…
 Mała Saradka zachichotała cichutko
  - Całe szczęście, że wujcio ma w sobie tyle wody! Natychmiast się zgasił!
Kobieta odsunęła się o krok, przepuszczając Sasuke który właśnie z bardzo zaciętą miną rozwieszał dekorację na żyrandolu oraz karniszach.
  - To może pomożesz tacie, co? Mamusia ma jeszcze mnóstwo pracy, a już za chwilę zaczną zjawiać się pierwsi goście.
  - Będzie ciocia Ino?! - Buzie dziecka rozświetlił szeroki uśmiech
  - Oczywiście
  - A ciocia Tema?
  - Ciocia Tema wyszarpie cię za ucho, jak słyszy że tak do niej mówisz
  - Ale nie wolno przecież szarpać solenizantów!
  - Oj, nie wiem czy Temari zdaje sobie z tego sprawę. - Sakura roześmiała się, palcem przejeżdżając po nosku pociechy - To jak, pomożesz?
  - Oczywiście!
Sakura postawiła latoroślę na ziemi, samej zabierając się za przygotowywanie nakrycia do stołu. Dziewczynka pobiegła natychmiast do ojca, który zniknął akurat w innym pomieszczeniu. Z wnętrza domu szybko dało się słyszeć głośne : “Tatusiu, tatusiu oddaj mi moją urodzinową czapeczkę!”
Kobieta uśmiechnęła się pod nosem wsypując do miski całe opakowanie cebulowych chipsów, które tak lubiła Naori. Na stole nie zabrakło również ulubionej potrawy Boruto, najstarszego syna Naruto oraz Hinaty - hamburgerów, przygotowywanych własnoręcznie przez siostrę dzisiejszej solenizantki.
   Swoją drogą umysł Sakury całkowicie stronił od wyobrażania sobie gdzie jest i co aktualnie porabia ta niefrasobliwa dziewczyna. Starsza córka skutecznie i bezlitośnie spędzała im sen z powiek od kiedy tylko nauczyła się w pełni chodzić i mówić. Bardzo szybko okazało się bowiem, że narzucona na nią pieczęć w żadnym stopniu nie powstrzymywała chorobliwych zapędów do pobierania i gromadzenia mocy. Naori bardzo prędko pojęła czym jest chakra oraz jak ją kontrolować, co jednak niechlubnie było winą genów samej Sakury. Z tego też powodu dziewczynka zaledwie w wieku dwóch lat potrafiła już chodzić po sufitach oraz wszelkich innych podłożach zlokalizowanych na wysokości kilku metrów nad poziomem ziemi. Na domiar złego odległości nie przerażały jej w ani jednym stopniu, w wyniku czego bardzo często konieczne było ściąganie jej na siłę w bezpieczniejsze miejsce, ku jej ogromnemu niezadowoleniu. Generalnie każde rzecz która nie szła po jej myśli, prędzej czy później dała jej opiekunom mocno w kości. Naori była bowiem niezwykle pamiętliwa, potrafiąc odpłacić się pięknym za nadobne.
 Różowowłosa kobieta westchnęła cichutko, w drodze do kuchni wymijając pędzącą na złamanie karku Sarade. Przed momentem Itachi zaproponował jej wspólne dmuchanie balonów, co dla pięciolatki było zajęciem rzecz jasna, rangi najwyższej. Toteż bez wahania porzuciła jakieśtam ozdabianie domu na poczet przyjemniejszego zajęcia.
 Już po chwili cała posiadłość tonęła w morzu jaskrawych barw i kolorów. Wypełnione powietrzem balony zostały rozmieszczone niemal wszędzie, ku uciesze dziewczynki która tylko palcem pokazywała coraz to wymyślniejsze położenie coniektórych z nich.
    - Pójdę otworzyć drzwi! - Naori zjawiła się w salonie dosłownie znikąd, od razu wprowadzając swoiste zamieszanie. Biegiem ruszyła do wyjścia
  - Poczekaj chwile! - zawołała Sakura - Nikt przecież nie…
Po posiadłości rozległo się donośne pukanie. W sekundę później ciemnowłosa z typowym dla siebie rozmachem szeroko otworzyła przejście
  - Witamy u nas! - zawołała wesoło - Nareszcie jesteście!
  - Czy to… panienka Naori? - odezwał się jakiś spokojny, męski głos
  - O rety, jakaś ty już duża! - tym razem zabrzmiał podekscytowany kobiecy sopran
  - Spójrzcie no na nią! Z twarzy wykapana matka! - zauważył nie bez uznania jeszcze inny, trzeci z głosów.
  - Ha! - odezwał się powtórnie głos dumnej siedmiolatki - A co powiecie na to?! Popatrzcie tylko na ten biceps!
  - Wow, naprawdę imponujący! Jeszcze trochę i będziesz mogła wywijać bez trudu moim mieczem!
  - Niech Bóg ma nas w swojej opiece, jeśli zdecydujesz się dać jej broń do ręki Suigetsu! - Zawołała strwożona Sakura już od kuchni, czym prędzej kierując się jednak w stronę progu by w spokoju móc powitać pierwszych gości. Wyłoniła się zza ściany, na widok przybyszy od razu uśmiechając się promiennie - Karin! Juugo! I oczywiście sam Suigetsu, który jednak nie do końca chyba wie, co mówi! Cieszę się, że jednak dotarliście! Wejdźcie.  
    Trzy osoby chórnie wtoczyły się do środka, tworząc swoisty harmider słów i czynów. Jedni mówili przez drugich, gdzieś w międzyczasie cały czas dopatrując się solenizantki, którą najwyraźniej obeszły pierwsze strachy bo nie raczyła się pojawić.
Póki co w rolę gospodyni wmanewrowała się Naori, jako, że były skład Taki należał do jej ulubionych Cioć i Wujków, pewnie ze względu na niezbyt jasną przeszłość i szalenie ciekawe umiejętności. Był taki okres gdy panicznie się ich bała, później jednak uczucie to zamieniło się w niepohamowaną ekscytacje i podziw.
Sakura dałaby sobie uciąć rękę, że ta mała lisica zapewne udała się do lasu by ich odnaleźć. A później śledziła ich całą drogę do Posiadłości. Stąd jej nagłe wtargnięcie i jeszcze szybsza chęć otworzenia drzwi.
 Chciałoby się załamać ręce nad poziomem jej wymyślności. Niestety, Haruno wybitnie dobrze wiedziała, że na nic zdadzą się podobne próby.
  - Sarada, chodź no tutaj! - zawołała kobieta, szukając jej wzrokiem - Przywitaj swoich gości!
Nie trzeba było długo czekać, aż zza rogu pokoju wyłoni się nikt inny jak Sasuke, trzymając za rękę pewną małą damę. Sarada w przypływie nagłego, dziecięcego onieśmielenia skryła się za nogami ojca, kategorycznie odmawiając udania się do przybyszy w pojedynkę.
   Męska część byłej drużyny skinęła sobie głowami na przywitanie, Karin natomiast ochoczo ruszyła do przodu - mogłoby się wydawać, z zamiarem gorącego powitania Sasuke. Ona jednak przeszła obok niego niego zupełnie obojętnie, kucając dopiero za jego postacią. Czerwonowłosa skierowała wzrok w stronę zawstydzonego dziecka, uśmiechając się przekornie i zachęcająco. Wyciągnęła przed siebie dłonie, w których trzymała niewielki pakunek.
  - Proszę, to prezent ode mnie. W końcu pięciu lat nie kończy się na co dzień, prawda? No, śmiało. Otwórz od razu. Jestem pewna, że to może ci się przydać.
 Dziewczynka wiedziona ciekawością, nie wahała się ani chwilę przed przyjęciem podarunku. Mało tego. Natychmiast zatopiła rękę w urodzinowej torebce, wyciągając z niej niewielki, owalny przedmiot. Chwilę obracała go w dłoniach, uroczo marszcząc brewki.
  - Otwórz, kochanie - zachęcała Karin
  - Ale co to?
  - Nie przekonamy się, jeśli go nie otworzysz. - stwierdziła jej matka - No dalej, spróbuj.
Po chwili wątpliwości dziecko bardzo ostrożnie uchyliło wieczko, a wtedy.. aż leciutko otworzyło usta ze zdziwienia.
  - Okulary?
Sakura podeszła do dziewczynki, powoli odbierając z jej rączek delikatny przedmiot. Uważając, by nie zahaczyć o uszy ostrożnie wsunęła okulary na dziecięcą buzię, stabilnie układając je na małym nosie.
Mała Sarada zamrugała kilkukrotnie, natychmiast przejeżdżając spojrzeniem po otaczających ją osobach. Na jej twarzy malowała się głęboka koncentracja
  - Wyglądacie… tak inaczej. Wow!
  - Ty też nie wyglądasz już tak samo - stwierdziła kwaśno Naori, krzyżując ramiona na piersi - Jak mała mądralińska!
  - A Ty za to musisz mieć ostatnie słowo - zauważył Sasuke kładąc swoją wielką dłoń na krzaczastych włosach Naori, które już po chwili zamaszyście roztrzepał. - Prawdziwy wojownik nie marnuje swoich sił na zbędne gadanie.
  - Jejku Tatko, przecież tylko wyrażam swoje zdanie! - burknęła w odpowiedzi - O! Spójrzcie! Zbliża się wujek Naruto!
Faktycznie, już po chwili na horyzoncie zamajaczyła postać wysokiego, blondwłosego mężczyzny którego pomarańczowy polar świecił już z odległości kilku metrów. Obok niego ramie w ramie dreptała Hinata, a rękach trzymając maleńką Himawari. Boruto jak zwykle biegł przed wszystkimi, z rozłożonymi rękami udając, że jest samolotem.
Naori wyrwała się przed dom, zamaszyście machając im wszystkim ręką.
  - Tutaaaaaaj! O! O! Inojin też już idzie razem z ciocią Ino i wujkiem Saiem! O! O! O! A za nimi idzie Shikadai ze swoimi rodzicami i wujem Kankuro! Heeeeej! Chodźcie szybkooooo!  

   Cały salon zapełnił się gwarami rozmów oraz dziecięcych śmiechów. Shikadai rozmawiał z Inojinem siedząc po turecku na puchatym dywanie. Himawari zasiadała na kolanach swojej matki, plotąc z jej długich włosów niewielkiego warkoczyka, zaś jej brat, mały, figlarny blondynek o wdzięcznym imieniu Boruto biegał dookoła stołu raz po raz rzucając w Naori orzechowymi chrupkami, które ta finezyjnie łapała do ust w locie - byli przy tym bardzo głośni i nieuważni, stopami parokrotnie przebijając któregoś z balonów. Sarada stała na uboczu przyglądając się ich zachowaniu z poirytowaniem.
 - Głupi Boruto! - wymamrotała cicho, paluszkiem poprawiając okulary na nosie - Głupia Naori!
Wtedy też do pomieszczenia wkroczyła uśmiechnięta od ucha do ucha Sakura, w dłoniach trzymając dużego torta z pięcioma zapalonymi świeczkami.
  - Kochani, proszę o chwilę uwagi! - zawołała u progu, uśmiechając się szeroko. Niemal wszyscy zwrócili głowy w jej stronę… no cóż, niemal.
 Największe dwa szoguny całego zgromadzenia nie ustępowały w wygłupach. Naruto zmuszony był silnie chwycić Boruto za ramię i tym samym na chama zatrzymać go w miejscu, Sasuke zaś w ramach nagany po prostu klepnął Naori w tył głowy że aż pukło. Zrobił to nie bez rozbawienia, choć ze względu na obecność wielu znajomych, zachował poważny wyraz twarzy.
 Starsza córka spojrzała na niego jak na wariata ale o dziwo nie powiedziała ani słowa.
W rzeczywistości Sasuke oraz Naori łączyła więź bardzo silna choć na pierwszy rzut oka zupełnie niezauważalna. Wbrew wszystkiemu to właśnie do niego mała dziewczynka zwracała się za każdym razem, gdy chciała dowiedzieć się czegoś więcej o otaczającym ją świecie. Ojciec był dla niej nieocenionym wsparciem, najlepszym powiernikiem i przede wszystkim nieocenionym nauczycielem i przewodnikiem. To z Sasuke wykonywała swoje pierwsze kroki w świecie ninja; to on nauczył ją, jak posługiwać się kunaiem i shurikenem. To również on, wbrew powszechnej opinii, nauczył ją kumulowania chakry za młodu, co w konsekwencji doprowadziło do kilku niebezpiecznych sytuacji. Nikomu rzecz jasna się do tego nie przyznał, Naori zaś grożąc, że jeśli piśnie choć słówko, przez resztę życia skazana będzie na wyłączną konsumpcję brukselki i szpinaku.
   - Wszystkiego najlepszego kochanie - Sakura uśmiechnęłą się od ucha do ucha, dyskretnie ocierając zawilgotniałe oko ramieniem. Była wzruszona i z trudem powstrzymywała płacz.
Jej mała, pięcioletnia dziewczynka dumnie wypinała pierś.
Różowowłosa położyła tort na stole, po czym nachyliła się i musnęła wargami czółko swojego dziecka. Sarada zaczerwieniła się i ostentacyjnie przetarła miejsce pocałunku dłonią, mamrocząc ciche:
  - Mamoo, robisz siare!
  W odpowiedzi kobieta zachichotała, odsuwając się i dając tym samym miejsce dla innych osób, którzy również zebrali się by po kolei złożyć małej solenizantce najszczersze życzenia.
Sakura wycofała się, stając przy boku starszej z córek, która właśnie przyglądała się wszystkiemu z niecodziennym zaintrygowaniem.
  - Wszystko w porządku? - spytała, posyłając Naori kontrolne ale ciepłe spojrzenie - Jesteś jakaś spięta skarbie
  - Tylko ci się wydaje, mamo. Po prostu usiłuję doliczyć się wszystkich gości.
  - A więc to matematyka tak pochłonęła tego niespokojnego ducha? - Pani Uchiha dała córce figlarnego kuksańca w ramię - Nie sądziłam, że dożyję tego momentu.
  - I żebyś mi się tym razem nie zbliżała do tortu - zagrzmiała gdzieś ponad ich głowami głowa rodu, sam Sasuke. Podszedł do najdroższych swojemu sercu, dwóch z trzech kobiet i ciepło objął obie ramionami. Sakura z błogim westchnieniem oparła się o szeroką pierś męża, natomiast butna Naori jedynie spojrzała na niego spod byka, krzyżując ręce.
   - To był przypadek, ile razy mam ci to powtarzać?
   - Mówisz, że twarz twojej siostry całkiem przypadkowo wylądowała w tym torcie? A twoja ręka w ogóle jej w tym nie pomogła?
   - Tylko niechcący.
   - Moi drodzy, czy musimy znowu do tego wracać? - Sakura odetchnęła z udręczeniem - To było blisko 2 lata temu, jestem pewna, że od tego czasu Naori nabrała już nieco większej wprawy we władaniu własnymi kończynami, prawda?
 - Święta! - Dziewczynka wyszczerzyła się szeroko, nagle odwracając się zamaszyście w stronę matki. - Mamooo, a mogę w tym roku to ja pokroić torta?
Mina Sasuke zdawała się mówić “ Kategoryczne. Definitywne. Nie podlegające dyskusji. Jedno. Wielkie…”
   - Oczywiście! - odrzekła wesolutko Sakura - Ale tylko pod warunkiem, że będziesz bardzo ostrożna. Zgoda?
   Młodszy Uchiha cudem powstrzymał się od zbolałego jęku. Tylko on jeden znał umiejętności szermierskie tej dziarskiej dziewczyny i dobrze wiedział, że odebranie jej broni z ręki wcale nie będzie takim prostym zadaniem.
 
 Gdy kilka chwil później zadowolona Naori podeszła do stołu i wprawnie chwyciła w dłoń największy z możliwych noży, każdy uczestnik imprezy w całkowitej symbiozie cofnął się o jeden krok do tyłu.
  Tymczasem powódka robiąc rzecz najmniej prawdopodobną, po prostu zabrała się za krojenie ciasta. Wychodziło jej to mało umiejętnie, wobec czego Itachi decydując się na poważny ruch, podszedł do uzbrojonej po pas wojowniczki, swoją dużą dłonią pomagając jej odmierzać poszczególne kawałki.
 Siedmiolatka tak bardzo zaangażowała się w powierzone jej zadanie, że nie zorientowała się nawet kiedy każdy otrzymał już swoją perfekcyjnie odciętą porcję. Po oddaniu ostatniego talerzyka, poderwałą głowę do góry i raz jeszcze, w znajomym Sakurze skupieniu, przestudiowała liczbę gości.
Jej ciemne brwi zmarszczyły się
  - Mamo, ale ten tort był za mały! - odrzekła pretensjonalnie, raz jeszcze wertując wzrokiem tu i tam - Dużo osób nie ma jeszcze swojej porcji!
 Sakura rozejrzała się pośpiesznie, konfrontując ze zdziwionymi spojrzeniami wielu osób. Każdy w zasięgu jej wzroku trzymał w dłoniach talerzyk; Boruto nawet zdążył już upaćkać sobie kremową masą niemal całą buźkę i trochę włosów.
  - Nie, kochanie. Wszyscy otrzymali po kawałku.
  - Wcale nie! - Siedmiolatka szła w zaparte, wzrokiem sięgając tam, gdzie oczy Sakury nie podjęły wędrówki. Naori patrzyłą bowiem w miejsca, których nie zajmował nikt.
Sasuke zdaje się, również zauważył ową nieścisłość.
  - O czym ty mówisz, mała? - zapytał, podchodząc nieco bliżej.
Nikt prócz dzieciaków nie podjął się pierwszego kęsa. Każdy, jak uraczony wpatrywał się w rozgrywaną sytuację.
  Itachi za plecami Naori przestudiował całe pomieszczenie swoim Sharinganem, Hinata zaś bez słowa aktywowała Byakugana. Bezradne wzruszenie ramion jawnie oznaczało jej kapitulację.
  - Jest tutaj mnóstwo osób, które nie dostały torta! - Naori zmarszczyła nos i rozejrzała się pośpiesznie, naraz wskazując palcem na jakiś punkt obok ramienia Itachiego. - O! Na przykład ta pani, o tutaj!
W rzeczywistości dziewczynka pokazywała jednak jedynie ścianę
  - Kogo tam widzisz, skarbie? - Głos Sakury, w przeciwieństwie do zmrożonej w jednym wyrazie twarzy, brzmiał najprawdziwszym zdziwieniem.
  - Jak to kogo? - oburzyła się - No przecież stoi tu taka pani! Jest bardzo ładna i ma ciemne włosy…. Hej? Co jest z wami? Czemu macie takie grobowe miny?
  - Naori, tam nikogo nie ma - ton Sasuke brzmiał opanowaniem, gdy usiłował objąć rozumem to, co się właśnie działo. Itachi bez słowa powędrował wzrokiem w miejsce, które wskazywała dziewczynka.
  W tym samym momencie Sakura przymknęła rozszerzone z szoku usta i wypuściła z płuc nagromadzone tam powietrze. Dłonią przeczesała włosy, uspokajając się nieco.
  - Wysoka, ciemnowłosa z pieprzykiem przy oku, tak? - zapytała najspokojniej jak tylko potrafiła.  
  - Tak! - zapiszczała Naori, uśmiechając się z ulgą - A więc jednak ją widzisz, mamo?!
  - Nie kochanie. Nikt z nas nie jest w stanie jej zobaczyć. To Izumi Uchiha. Zginęła przed laty podczas Wielkiej Masakry Klanu Uchiha.
  Itachi uśmiechnął się kącikiem warg, najwyraźniej pojmując sprawę o wiele wcześniej niż reszta. Natomiast mina Naori gwałtownie zrzedła, a policzki pobladły.
  - Jak to… zginęła? - wydukała, obejmując wzrokiem całą resztę pomieszczenia - oraz zapewnie osób, które jednak dla zwykłego śmiertelnika były niemożliwe do dostrzeżenia.
  - Kogo jeszcze widzisz? Opowiedz nam o tym.
  - Obok Sarady stoi jakaś pani, też ma czarne włosy, długie. Mówi.. Ona mówi, że nazywa się Mikoto.
 - To mama moja oraz Itachiego, twoja babcia - odezwał się Sasuke, tracąc gdzieś swoje opanowanie i teraz uśmiechając się pogodnie - Jeśli stoi obok niej poważny, postawny mężczyzna o lekko posiwiałych włosach, to nasz ojciec, a twój dziadek: Fugaku.
  - Tak! Mówi, że tak właśnie jest! O rany! - Dziewczynka nie mogła przestać się ekscytować. Ruszyłą przed siebie i Itachi w ostatniej sekundzie zdołał zabrać jej nóż z ręki. Ostrze wylądowało bezpiecznie na stole.  
Tymczasem siedmiolatka podeszła do bliżej niezidentyfikowanego miejsca z głową zadartą ku górze. Ciemne oczy lśniły wesoło, dosłownie chłonąc widok przed sobą - Witaj babciu! I dziadku! Miło was znowu zobaczyć!
  - Znowu?! - wyrwało się Sakurze
  - Widywałam ich już kilka razy, wiesz mamo? Ale zawsze na bardzo krótko. I nigdy do mnie nie mówili! A teraz zostają tutaj na dłużej! - Dziewczynka zaśmiała się cicho - Ale fajnie! Oh!
Teraz wzrok Naori spoczął na postaci stojącej obok Sakury. Haruno powędrowała śladem jej wzroku, nie widząc jednak nic poza kawałkiem drewnianej podłogi.
 - Tutaj jest starsza kobieta, bardzo ładnie ubrana - wyjaśniłą cierpliwie dziewczynka, podchodząc do rodzicielki. Skłoniła się wytwornie jakby ścianie - Mówi że jest…
  - Wyrocznią - dokończyła różowowłosa, również składając w ową stronę pełen poszanowania ukłon - Ta kobieta bardzo wiele dla mnie zrobiła. Dla mnie, a przede wszystkim dla Ciebie skarbie. Jesteś ich największym darem, wiesz?
  - Ja? - Naori aż zatrzepotała powiekami
Natomiast Sasuke niemal parsknął krótkim śmiechem na widok zagubionej miny małej Saradki, która z zadartym podbródkiem rozglądała się dookoła siebie, niczego jednak nie widząc. Młodszy Uchiha podszedł do córki i chwycił ją za rękę, prowadząc w stronę matki.
   - Pani Wyrocznia mówi, że Sarada również mogła ich zobaczyć gdy była jeszcze młodszym dzieciem. Mówi, że takie malce mają bardzo dużą wrażliwość duchową. Podobno bardzo często bawiły się razem w pokoiku.
Sakura z trudem powstrzymała podniesienie rąk do ust, w tak ciężkim szoku się znalazła.
   - O, pojawił się tutaj ktoś jeszcze. No tak. To znowu ten mężczyzna, co na cmentarzu. Wygląda na potężnego i strasznie intensywnie mi się przypatruje. - Zatrajkotała Naori, której buzia wręcz się nie zamykała - Ale nie jest chyba zbyt lubiany. Wszyscy zrobili się bardzo wrodzy i bardzo źle się na niego patrzą - zastanawiała się na głos - Ale heca, ten pan ma takie same włosy jak ja! A już myślałam, że tylko ja mam taki tapir!
   W tamtej chwili wszystko potoczyło się bardzo szybko.
Najpierw Sakura ciągnąc za sobą Saradę, doskoczyła do niczego nieświadomej Naori zasłanając ją własnym ciałem, a później pojawili się przed nią Sasuke oraz Itachi. Każdy z braci Uchiha przedstawiał bardzo bojową pozycję, ich ciemne oczy niemal natychmiast roziskrzyły się sharinganem.
   - O co chodzi? - Naori w wyniku tak gwałtownego zwrotu akcji aż zatraciła rezon. Chwyciła Sakurę za rękaw bluzki, z czego matka od razu sięgnęła w tył i jedną ręką złapała ją za ramię, mocno przytrzymując za sobą  
  - Ten człowiek jest bardzo niebezpieczny, Naori! Nie wolno ci wchodzić z nim w żadne kontakty, rozumiesz?
  - Ale… - Mimo uścisku matki, dziewczynka i tak zdołała wychylić się poza bojowy szyk. Spojrzała w miejsce gdzie do tej pory nieprzerwalnie stał ten wysoki, postawny wojownik o bardzo surowym obliczu. Teraz jednak jego twarz przybrała barwę żalu. - Ale Mamusiu on… on mówi, że nie musicie się już więcej go obawiać. I… I mówi też…
Itachi nieco opuścił gardę, spoglądając na Naori przez ramię.
Sakura boleśnie zagryzła wargę
  - Wynoś się stąd! - warknął Sasuke
  - ... Mówi, że przeprasza. - dokończyła powoli dziewczynka, z zaintrygowaniem obserwując postać która wzbudziła tak wiele kontrowersji. Mężczyzna stał jeszcze chwilę w miejscu, po czym powoli skinął jej stronę głową, odwrócił się i odszedł.
  - Zniknął - dodała jeszcze ciszej.
  I wtedy nagle pod Sakurą załamały się kolana. Tylko refleks Sasuke, który natenczas natychmiast pojawił się za nią, ocalił ją od upadku. Mężczyzna wyciągnął ramię pochwytując ciało swojej żony.
Kobieta oparła się o niego z wdzięcznością.
  - Tato, kto to był? - Ciekawska twarzyczka Naori zawisła nad obojgiem rodziców - Ten człowiek? Dlaczego tak dziwnie zareagowaliście?
  - Słuchaj Naori, to opowieść na kiedy indziej - Sasuke starał się być na tyle rzeczowym i obojętnym, by nie wzbudzić ciekawości córki. Gdyby dziewczynka postanowiła dowiedzieć się czegoś na temat Madary, z pewnością prędzej czy później dopiełaby swego. Odsunął się nieco od różowowłosej po czym unosząc rękę, dwoma palcami uderzył w czoło Naori - Ale nie denerwuj się. Obiecuję, że gdy przyjdzie czas wszystko Ci wytłumaczymy.
  - Znowu mam czekać? - Siedmiolatka zrobiła zawiedzioną minę
  - Potraktuj to jako sprawdzian swojej cierpliwości. Pamiętasz, jaki musi być ninja?
  - Ostrożny, skupiony na zadaniu, rozważny i…
  - I wytrwały - dokończył za nią Itachi - Jeśli wytrzymasz, będzie to dla nas oznaka, że jesteś już gotowa. Na chwilę obecną musisz tylko wiedzieć, że ten człowiek którego zobaczyłaś był bardzo niebezpiecznym shinobim. Przed laty wywołał okrutną wojnę, zabił wielu ludzi, nie tylko ninja. Był bardzo, ale to bardzo groźny dla całego świata.
  - My wszyscy przekonaliśmy się o tym bardzo dobrze.  - przemówiła Sakura, już pewnie stojąca na nogach. Odchrząknęła cicho - Wielokrotnie mieliśmy z nim… styczność.
  - I… I kto go pokonał? - Do rozmowy wytąciła się cicha do tej pory Sarada. Urodzinowa czapeczka nieco przekrzywiła się na jej główce.
  - No właśnie, kto?! - Szeroko otwarte, czarne oczy Naori wlepiły się w postać Itachiego, kiedy z niespotykaną zgodnością zawtórowała siostrze. Dziewczynki słuchały ich słów tak uważnie, że z ledwością łapały oddech.
  - My, nasza dwójka - rzekł Sasuke. Bracia spojrzeli na siebie, mimo tego ich twarze pozostawały nieruchome i poważne - Ale był to bardzo ciężki pojedynek. Trwał wiele godzin.
  - Cała wioska z niecierpliwością oczekiwała na ich zwycięskie przybycie - Do rozmowy wtrącił się Naruto, do tej pory jedynie przysłuchując się toczonej konwersacji. Powstał z zajmowanego miejsca. - A gdy zobaczono ich u bram, nawet najtwardsi przeciwnicy Klanu Uchiha bili gromkie brawa. Żebyście to widziały. Dwóch zniesławionych braci Uchiha zostało okrzykniętych mianem bohaterów, mimo tego, jak krzywo i niechętnie patrzono wtedy na postać Itachiego. Człowiek, którego ducha zobaczyłaś spędzał sen z powiek wielu z mieszkańców; nawiasem mówiąc, pokój był poza zasięgiem naszych rąk dopóki ten shinobi wciąż pozostawał przy życiu. Itachiemu i Sasuke udało się go pokonać, czym zaskarbili sobie nie tylko podziw, ale i szacunek. Od tamtej pory nikt nie ważył się spojrzeć z pogardą na któregokolwiek z nich.
  - Łaaaaał - Mała Naori oraz jeszcze mniejsza Sarada nie mogły wyjść z podziwu. Spojrzenia obu wbite były jak zaczarowane w postać swojego ojca oraz wuja; dziecięce wargi pozostawały uchylone, powieki szeroko otwarte a na zaróżowionych buziach malowało się dozgonne uwielbienie.
 Sakura mimowolnie podniosła kąciki warg na widok dwóch par błyszczących z zachwytu oczu.
Sasuke nieco zażenowany nagłym znalezieniem się w centrum uwagi, bardzo dyskretnie złapał z wybranką kontakt wzrokowy, bezgłośnie prosząc, poniekąd o wybawienie. Ona zaś odpowiedziała mu jedynie drobnym wzruszeniem ramion, po których na jej twarz wstąpił figlarny, nieco zadziorny uśmieszek.
 Wtedy też mężczyzna, przecząc powadze sytuacji, zrobił krok do przodu, po drodze bez trudu zgarniając małą Sarade pod pachę; Naori zaś chwycił za kołnierz koszuli i pociągnął w stronę matki.
  Pani Uchiha tak zaskoczyła się jego nagłymi poczynaniami, że z wrażenia aż nie powstrzymała rozbawienia, jaki wywołał w niej widok całkowicie obezwładnionych córek. Nim zdołała się zorientować, miała już pięciolatkę wrzuconą na ręce, siedmiolatkę mocno obejmującą ją w pasie i gdzieś ponad tym wszystkim samego Sasuke, który stał tuż przed nią, spoglądając na swoje trzy kobiety z realnym uwielbieniem.
   Nic zaś nie mogło opisać wyrazu jego oczu, gdy bez pośpiechu zatrzymał wzrok na swojej pięknej żonie. A Sakura pod wpływem jego spojrzenia wręcz rozkwitła. Całą jej twarz rozświetliło szczęście. Zielone tęczówki zdrowo zalśniły, usta zaśmiały się, zaś policzki nieprzerwalnie od lat nabrały rumieńców, jak za każdym razem, gdy odważył się zerknąć ku niej z miłością, której nie ważył się ukrywać.
  Sasuke uniósł dłoń i czule pogładził wybrankę po kąciku uniesionej wargi. Ona za to ufnie przylgnęła do niego policzkiem, racząc się szorstkością męskiej skóry i tym uwielbianym zapachem.
   - Dziękuje - wyznał skrycie, kładąc wolną rękę na głowie wyszczerzonej od ucha do ucha Naori. Dziewczynka wtulała sie w bok rodzicielki, uznając, że raz w roku może pozwolić sobie na podobne poufałości - .. że jesteście. Przyrzekam, że już zawsze będziecie tak szczęśliwe.
  - My też Cię kochamy, tatusiu! - odparła najszczerzej i najprościej na świecie Sarada, obejmując jego szyję swoimi drobnymi rączkami. - To moje kolejne najlepsze urodziny na świecie! Już piąte z rzędu!
 - Po prostu bądź przy nas, kochanie - Sakura podniosła wzrok, obdarowywując ukochanego czułym spojrzeniem. - I to nam wystarczy.

Aut:
Bardzo dziękuję Wam wszystkim.
  Tym, którzy bez ustanku, wytrwale komentowali każdy z rozdziałów. Bardzo wiele nauczyłam się z Waszych rad oraz sugestii. To nieoceniona nauka, taka, która zostanie ze mną na długo. Nie zliczę, ich uśmiechów wywołaliście, spekulując nad naszym rozwojem wydarzeń. Nie jestem w stanie opisać również, jak ogromnie miło czułam się czytając te wszystkie miłe słowa, którymi mnie obrzucaliście.  Byliście i jesteście po prostu niesamowici!
  Tym, którzy zostali przy tej opowieści, nawet, gdy miałam rok czasu przerwy od pisania. Wielu z was pamiętam jeszcze z pierwszych rozdziałów. Wytrwałe z Was bestie, nie powiem!
  Tym, którzy do tej pory pozostawali skrycie anonimowi a jednak raz w miesiącu żyli moją opowieścią, wyczekując nowych części. Wiem, jak wiele was było - niemal codziennie przeglądałam przecież statystyki! :)
  Ten blog przyniósł ze sobą wiele dobrego. Poznałam masę świetnych ludzi, wyrobiłam swój styl, nauczyłam się nawiązywać kontakty z Czytelnikami. To był świetnie spędzony czas.
  Mam nadzieję, że z niektórymi jeszcze się usłyszymy! Zaglądam do Was, naprawdę.
I trzymam kciuki za Waszą twórczość.

Mam nadzieję, że zakończenie przypadło Wam do gustu. Wszystko skończyło się dobrze - nie potrafiłabym uczynić inaczej. 

Dziękuję i pozdrawiam gorąco.
Temira